“Ferment wśród Roślin” tytuł spotkania wymyślony przez Izę z Wegandway . Był nietuzinkowy :), od razu poczułam, że autorka całego przedsięwzięcia jest z mojej bajki :). Zdradzę Wam przy tej okazji małą tajemnicę, czyli kuchnię “pisarki” kulinarnej. Gdy kończyłam przygotowywanie materiałów do książki o kiszonkach marzyły mi się dwa tytuły: “SieJe Ferment” oraz “Dobry Ferment”. Byłam w nich zakochana <3, uważałam, że każdy będzie chciał mieć taką książkę w domu i zawsze żałowałam, że to nie ja je wymyśliłam. Niestety! Tak przy okazji: Dzięki Kuba ;).
Byłam nimi tak zachwycona, że gdy wydawnictwo nie przyjęło mojej propozycji i książka dostała kompletnie nudny tytuł “Domowe kiszonki”, byłam kompletnie “zdruzgotana” i nie mogłam pojąć, jak można dać książce tak banalny, mało ciekawy i niezachęcający tytuł.
Zawijając więc wątek ;), teraz rozumiecie skąd poczucie, że jesteśmy z Izą z jednej bajki. Dwuznaczny tytuł, nieoczywisty i obiecujący jakąś przygodę ;).
Nie sprawdziło się powiedzenie “Dobre złego początki” ani nie zaszkodziło, że to był piątek 13-go, bo spotkanie w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bolesławcu, to jedno fajniejszych moich doświadczeń. Czułam, jakbym przyjechała na spotkanie z rodziną. Życzliwość, ciepło, otwartość i parę pomysłów, które przywiozłam i na pewno wypróbuję. Pani Irenka i pomysł na kiszoną sałatę zwalił mnie z nóg. Pomysły, nie tylko na kiszonki, nietuzinkowe smaki , ciekawe rozmowy i cała masa ciepła spowodowały, że Bolesławiec już na długo będzie miał wyjątkowe miejsce w mojej głowie. Bardzo, bardzo, ale to bardzo dziękuję za to spotkanie.
Muszę się przyznać do jeszcze jednego, otuchy i odwagi dodawała mi moja przyjaciółka, która nie tylko była ze mną, ale również zrobiła te piękne zdjęcia. Dzięki Iw 🙂 LANUKA.
A jakbyś chciała/chciał poznać relację ze spotkania przygotowana przez Izę, to wystarczy jeden KLIK.
P.S.
Jest mi tylko straaaasznie głupio, że relacja pojawiła się z opóźnieniem. Mam oczywiście pod ręką kilka argumentów i pretekstów ;), ale i tak mi głupio.