Jedzenie tak zaprzątnęło mi głowę , że zapomniałam wspomnieć o stanie wyjątkowym w Tajlandii. A więc…. W Bangkoku wylądowaliśmy w środku nocy. Jedynym możliwym środkiem transportu okazała sie taksówka ( do centrum jest 36 km). Wybieramy za cel podróży Siam Square (ponoć spokojna dzielnica, dobra na pierwszą noc). Na miejscu okazuje się, że trafiamy w sam środek miasteczka protestantów. Zamknięte ulice, zamienione w obozowisko. Młodzi ludzie z flagami na nadgarstkach pilnują całej ulicy. Ta ulica nazywa się Rama. Miejscowym sprawdzają zawartość toreb. Są barykady z opon i prowizoryczne bramy pilnowane przez samozwańczych strażników. W nocy przejechaliśmy przez sam środek obozowiska. Pierwszą noc spędzamy w dość obskurnym hoteliku. Następną z resztą też :). Ale to już inna historia 🙂